• =?UTF-8?Q?Niemcy_tej_zimy_=22zadymi=C4=85=22_Europ=C4=99=2E_Polska_?= =

    From Nostradamus@21:1/5 to All on Mon Oct 9 12:41:23 2023
    Berlin zapowiedział wznowienie pracy elektrowni na węgiel brunatny. -
    Niemcy potrzebują źródła stabilizującego ich system energetyczny. Sięgają jednak po najbardziej z emisyjnych źródeł - zaznacza ekspert
    PIE. Polska z krytyką się wstrzyma, bo wraz z Niemcami odpowiada za
    ponad połowę emisji CO2 w UE.

    Rząd Niemiec zapowiadał wyjście z energetyki węglowej najpóźniej do 2030 roku, jednak na drodze stanął mu poważny kryzys energetyczny. Na mocy specjalnych rozporządzeń do łask wracają elektrownie węglowe, które zwiększają emisyjność gospodarki.

    Odpowiedzialny za energetykę i gospodarkę wicekanclerz Robert Habeck poinformował, że przez cały okres grzewczy, od października do końca
    marca 2024 r. pracować znów będą elektrownie zasilane węglem brunatnym,
    w tym brandenburska Jänschwalde E & F oraz Niederaussem E & F w Nadrenii Północnej-Westfalii - dwie z pięciu najbardziej emisyjnych elektrowni Niemiec. W rezerwie pozostają również bloki energetyczne Neurath C.

    Na koniec poprzedniego okresu grzewczego, a więc jeszcze w marcu 2023
    r., u naszych zachodnich sąsiadów pracowało 14 elektrowni na węgiel kamienny i jedna opalana ropą naftową - wynika z danych niemieckiego regulatora Bundesnetzagentur (Federalnej Agencji ds. Sieci). Część z
    nich również została uruchomiona w związku z kryzysem energetycznym i wysokimi cenami gazu. W tym roku dochodzi jeszcze jeden czynnik, który pogłębia problem Niemiec - "nuclear exit".

    Niemcy wracają do węgla

    Zgodnie z niemiecką strategią transformacji energetycznej, zwaną Energiewende, połowa wytwarzanej energii elektrycznej może pochodzić z odnawialnych źródeł energii, takich jak wiatr i słońce. Udział OZE zależy jednak od warunków pogodowych. Stabilizatorem dla odnawialnych źródeł energii są w Niemczech wciąż węgiel i gaz. Na skutek wojny w Ukrainie gaz stał się problematycznym paliwem, dlatego konieczny był
    powrót węgla.

    W całym 2022 r. z elektrowni węglowych pochodziła dokładnie jedna
    trzecia (33,3 proc. - dane Bundesnetzagentur) wytworzonej i wprowadzonej
    do sieci energii elektrycznej. W tym roku udział ten ponownie wzrośnie.

    Niemcy potrzebują źródła stabilizującego ich system energetyczny. Sięgają jednak po najbardziej emisyjne ze źródeł. Elektrownie oparte na węglu brunatnym są bardziej emisyjne niż te zasilane węglem kamiennym.
    Nie musieliby tego robić, gdyby w kwietniu nie wyłączyli ostatnich
    trzech reaktorów jądrowych - zwraca uwagę Adam Juszczak, ekspert
    Polskiego Instytutu Ekonomicznego.

    W Niemczech aż 60 proc. energii wytworzonej z węgla pochodziło z
    elektrowni opalanych węglem brunatnym, a 40 proc. - z elektrowni na
    węgiel kamienny - wskazywała Deutsche Welle.

    - Ostateczne wyjście z energetyki jądrowej oraz kwestia zmian na rynku gazowym są bezpośrednią przyczyną tego, że Niemcy muszą wrócić do energii z węgla. Nawet takie kraje jak Belgia, która też zapowiadała wygaszanie elektrowni jądrowych, ze względu na sytuację zdecydowała o przedłużeniu ich działań. Szwecja zapowiedziała budowę kolejnych 10 reaktorów. Rząd w Berlinie jednak przeciwnie - dodaje ekspert PIE.

    Przypomnijmy, że Niemcy 15 kwietnia ostatecznie zakończyły erę nuklearną
    w kraju. Tego dnia wyłączone zostały trzy ostatnie elektrownie atomowe: bawarska Isar II, dolnosaksońska Emsland oraz Neckarwestheim II położona
    w Badenii-Wirtembergii.

    Ostatnie trzy reaktory dysponowały mocą około 4 GW i pokrywały 6 proc. rocznego zapotrzebowania na energię elektryczną. Dostarczyły łącznie
    32,7 mld kWh energii elektrycznej. Z powodzeniem zastępowałby
    elektrownie ponownie uruchamiane elektrownie na węglu brunatnym.

    - Efektem będzie jeszcze większy poziom emisyjności niemieckiej
    gospodarki - podkreśla Adam Juszczak.

    Zimą emisja będzie większa

    Niemcy już są jedną z najbardziej emisyjnych gospodarek UE, a
    ubiegłoroczne cele emisji CO2 zostały przekroczone o 40 mln ton
    metrycznych. Według raportu RePlanet łączne emisje spowodowane
    likwidacją niemieckich elektrowni jądrowych wyniosą ok. miliarda ton CO2
    do 2045 r.


    Nie jest to racjonalne działanie. Przeciwne celom klimatycznym. Pod
    względem intensywności emisyjnej Niemcy są co prawda niżej niż Polska,
    ale daleko powyżej średniej unijnej (230 gCO2ekw/kWh). Dla porównania intensywność emisji związanej z wytwarzaniem energii elektrycznej w Niemczech wynosi około 300-400 gCO2ekw/kWh, we Francji zaś - 60
    gCO2ekw/kWh – zauważa ekspert PIE.
    Jak wyjaśniał nam dr Łukasz Tolak, ekspert Collegium Civitas, choć niemiecka gospodarka per capita jest mniej emisyjna niż polska, to w globalnych emisjach udział Niemiec jest zdecydowanie większy.

    Będzie się on zwiększał zwłaszcza w tych mniej korzystnych miesiącach
    dla odnawialnych źródeł energii. W styczniu, w lutym w systemie będzie zdecydowanie za mało energii z OZE i trzeba zwiększać udział bloków węglowych.

    Zimą możemy się więc spodziewać wzrostu emisyjności gospodarki Niemiec. Udział węgla w miksie energetyczny będzie większy, kiedy będzie mniej energii ze słońca, a energia z wiatru będzie zależeć o wietrzności tej zimy - zaznacza Adam Juszczak.
    Jak podawał dziennik "Welt", produkcja 1 kWh prądu z atomu wiąże się z emisją 2,5 g CO2, a z węgla i gazu - odpowiednio 850 g/kWh i 500 g/kWh.

    Polska przyganiać nie może

    Choć zwiększanie emisji przez naszych najbliższych sąsiadów powinno niepokoić, bo wpływa niekorzystnie na klimat całego regionu, to Polska
    nie może być wiarygodnym krytykiem Niemiec w tym zakresie, gdyż sama
    jest jednym z głównych trucicieli.

    Wraz z Niemcami odpowiadamy za ponad połowę emisji CO2 w UE.
    Jednocześnie mamy najniższe cele redukcji. Według danych przedstawionych
    w raporcie PIE, intensywności emisji związanej z wytwarzaniem energii elektrycznej w Polsce wynosi ponad 700 gCO2ekw/kWh. Blisko dwa razy
    więcej niż w Niemczech. To efekt zaszłości polskiego miksu
    energetycznego wciąż opartego przede wszystkim na węglu.

    Na plus możemy sobie policzyć systematyczny wzrost udziału OZE i plany rozwoju zeroemisyjnej energetyki jądrowej. Wśród krajów Europy Środkowo-Wschodniej najniższym współczynnikiem intensywności emisji jest nasz południowy sąsiad - Słowacja (101 gCO2ekw/kWh), w której w
    strukturze produkcji energii elektrycznej największy udział, bo
    sięgający 53 proc., miały właśnie elektrownie jądrowe.

    Mimo tego to u nas w kraju działa najbardziej emisyjna wśród krajów UE elektrownia węglowa należąca do PGE - Bełchatów. Według raportu think tanku Ember Climate z maja 2023 roku, wraz z Niemcami zdominowaliśmy
    pierwszą dziesiątkę największych trucicieli (w tej grupie znalazła się tylko jedna elektrownia z innego kraju - bułgarska Marista East 2).

    10 największych zakładów odpowiedzialnych było aż za jedną czwartą emisji sektora elektroenergetycznego w Unii. Z tym że elektrownia
    należąca do Polskiej Grupy Energetycznej przoduje w rankingu
    nieprzerwanie od jego początku w 2005 roku. Faktem jest, że 3 znajdowały się w Polsce, a 6 - w Niemczech.

    Dodatkowo dla Niemców, kwestia energetyki i klimatu to również kwestia polityczna. Bundestagu rządzi bowiem koalicja Zielonych,
    Socjaldemokratycznej SPD i liberałów z FDP, a kwestia bezpieczeństwa energetycznego, kosztów transformacji, rosnących rachunków i w końcu wygaszenia elektrowni jądrowych budzi duże emocje.

    - Energetyka jest problemem obecnego rządu. Nie współgra z wizją zazielenienia gospodarki. Choć Niemcy zapowiedzieli, że to tylko czasowy powrót do węgla, może on wpłynąć na opinię niemieckiego społeczeństwa i
    ocenę obecnego rządu - podsumowuje Adam Juszczak.

    https://www.money.pl/gospodarka/niemcy-tej-zimy-zadymia-europe-polska-przyganiac-im-jednak-nie-moze-6949257577634432a.html

    --- SoupGate-Win32 v1.05
    * Origin: fsxNet Usenet Gateway (21:1/5)
  • From a a@21:1/5 to Nostradamus on Mon Oct 9 04:30:29 2023
    On Monday, 9 October 2023 at 12:41:35 UTC+2, Nostradamus wrote:
    Berlin zapowiedział wznowienie pracy elektrowni na węgiel brunatny. - Niemcy potrzebują źródła stabilizującego ich system energetyczny. Sięgają jednak po najbardziej z emisyjnych źródeł - zaznacza ekspert PIE. Polska z krytyką się wstrzyma, bo wraz z Niemcami odpowiada za
    ponad połowę emisji CO2 w UE.

    Rząd Niemiec zapowiadał wyjście z energetyki węglowej najpóźniej do 2030
    roku, jednak na drodze stanął mu poważny kryzys energetyczny. Na mocy specjalnych rozporządzeń do łask wracają elektrownie węglowe, które zwiększają emisyjność gospodarki.

    Odpowiedzialny za energetykę i gospodarkę wicekanclerz Robert Habeck poinformował, że przez cały okres grzewczy, od października do końca marca 2024 r. pracować znów będą elektrownie zasilane węglem brunatnym, w tym brandenburska Jänschwalde E & F oraz Niederaussem E & F w Nadrenii Północnej-Westfalii - dwie z pięciu najbardziej emisyjnych elektrowni Niemiec. W rezerwie pozostają również bloki energetyczne Neurath C.

    Na koniec poprzedniego okresu grzewczego, a więc jeszcze w marcu 2023
    r., u naszych zachodnich sąsiadów pracowało 14 elektrowni na węgiel kamienny i jedna opalana ropą naftową - wynika z danych niemieckiego regulatora Bundesnetzagentur (Federalnej Agencji ds. Sieci). Część z
    nich również została uruchomiona w związku z kryzysem energetycznym i wysokimi cenami gazu. W tym roku dochodzi jeszcze jeden czynnik, który pogłębia problem Niemiec - "nuclear exit".

    Niemcy wracają do węgla

    Zgodnie z niemiecką strategią transformacji energetycznej, zwaną Energiewende, połowa wytwarzanej energii elektrycznej może pochodzić z odnawialnych źródeł energii, takich jak wiatr i słońce. Udział OZE zależy jednak od warunków pogodowych. Stabilizatorem dla odnawialnych źródeł energii są w Niemczech wciąż węgiel i gaz. Na skutek wojny w Ukrainie gaz stał się problematycznym paliwem, dlatego konieczny był powrót węgla.

    W całym 2022 r. z elektrowni węglowych pochodziła dokładnie jedna trzecia (33,3 proc. - dane Bundesnetzagentur) wytworzonej i wprowadzonej
    do sieci energii elektrycznej. W tym roku udział ten ponownie wzrośnie.

    Niemcy potrzebują źródła stabilizującego ich system energetyczny. Sięgają jednak po najbardziej emisyjne ze źródeł. Elektrownie oparte na węglu brunatnym są bardziej emisyjne niż te zasilane węglem kamiennym. Nie musieliby tego robić, gdyby w kwietniu nie wyłączyli ostatnich
    trzech reaktorów jądrowych - zwraca uwagę Adam Juszczak, ekspert Polskiego Instytutu Ekonomicznego.

    W Niemczech aż 60 proc. energii wytworzonej z węgla pochodziło z elektrowni opalanych węglem brunatnym, a 40 proc. - z elektrowni na
    węgiel kamienny - wskazywała Deutsche Welle.

    - Ostateczne wyjście z energetyki jądrowej oraz kwestia zmian na rynku gazowym są bezpośrednią przyczyną tego, że Niemcy muszą wrócić do energii z węgla. Nawet takie kraje jak Belgia, która też zapowiadała wygaszanie elektrowni jądrowych, ze względu na sytuację zdecydowała o przedłużeniu ich działań. Szwecja zapowiedziała budowę kolejnych 10 reaktorów. Rząd w Berlinie jednak przeciwnie - dodaje ekspert PIE.

    Przypomnijmy, że Niemcy 15 kwietnia ostatecznie zakończyły erę nuklearną
    w kraju. Tego dnia wyłączone zostały trzy ostatnie elektrownie atomowe: bawarska Isar II, dolnosaksońska Emsland oraz Neckarwestheim II położona w Badenii-Wirtembergii.

    Ostatnie trzy reaktory dysponowały mocą około 4 GW i pokrywały 6 proc. rocznego zapotrzebowania na energię elektryczną. Dostarczyły łącznie 32,7 mld kWh energii elektrycznej. Z powodzeniem zastępowałby
    elektrownie ponownie uruchamiane elektrownie na węglu brunatnym.

    - Efektem będzie jeszcze większy poziom emisyjności niemieckiej gospodarki - podkreśla Adam Juszczak.

    Zimą emisja będzie większa

    Niemcy już są jedną z najbardziej emisyjnych gospodarek UE, a ubiegłoroczne cele emisji CO2 zostały przekroczone o 40 mln ton metrycznych. Według raportu RePlanet łączne emisje spowodowane likwidacją niemieckich elektrowni jądrowych wyniosą ok. miliarda ton CO2 do 2045 r.


    Nie jest to racjonalne działanie. Przeciwne celom klimatycznym. Pod względem intensywności emisyjnej Niemcy są co prawda niżej niż Polska, ale daleko powyżej średniej unijnej (230 gCO2ekw/kWh). Dla porównania intensywność emisji związanej z wytwarzaniem energii elektrycznej w Niemczech wynosi około 300-400 gCO2ekw/kWh, we Francji zaś - 60 gCO2ekw/kWh – zauważa ekspert PIE.
    Jak wyjaśniał nam dr Łukasz Tolak, ekspert Collegium Civitas, choć niemiecka gospodarka per capita jest mniej emisyjna niż polska, to w globalnych emisjach udział Niemiec jest zdecydowanie większy.

    Będzie się on zwiększał zwłaszcza w tych mniej korzystnych miesiącach dla odnawialnych źródeł energii. W styczniu, w lutym w systemie będzie zdecydowanie za mało energii z OZE i trzeba zwiększać udział bloków węglowych.

    Zimą możemy się więc spodziewać wzrostu emisyjności gospodarki Niemiec.
    Udział węgla w miksie energetyczny będzie większy, kiedy będzie mniej energii ze słońca, a energia z wiatru będzie zależeć o wietrzności tej zimy - zaznacza Adam Juszczak.
    Jak podawał dziennik "Welt", produkcja 1 kWh prądu z atomu wiąże się z emisją 2,5 g CO2, a z węgla i gazu - odpowiednio 850 g/kWh i 500 g/kWh.

    Polska przyganiać nie może

    Choć zwiększanie emisji przez naszych najbliższych sąsiadów powinno niepokoić, bo wpływa niekorzystnie na klimat całego regionu, to Polska nie może być wiarygodnym krytykiem Niemiec w tym zakresie, gdyż sama
    jest jednym z głównych trucicieli.

    Wraz z Niemcami odpowiadamy za ponad połowę emisji CO2 w UE.
    Jednocześnie mamy najniższe cele redukcji. Według danych przedstawionych w raporcie PIE, intensywności emisji związanej z wytwarzaniem energii elektrycznej w Polsce wynosi ponad 700 gCO2ekw/kWh. Blisko dwa razy
    więcej niż w Niemczech. To efekt zaszłości polskiego miksu energetycznego wciąż opartego przede wszystkim na węglu.

    Na plus możemy sobie policzyć systematyczny wzrost udziału OZE i plany rozwoju zeroemisyjnej energetyki jądrowej. Wśród krajów Europy Środkowo-Wschodniej najniższym współczynnikiem intensywności emisji jest
    nasz południowy sąsiad - Słowacja (101 gCO2ekw/kWh), w której w strukturze produkcji energii elektrycznej największy udział, bo sięgający 53 proc., miały właśnie elektrownie jądrowe.

    Mimo tego to u nas w kraju działa najbardziej emisyjna wśród krajów UE elektrownia węglowa należąca do PGE - Bełchatów. Według raportu think tanku Ember Climate z maja 2023 roku, wraz z Niemcami zdominowaliśmy pierwszą dziesiątkę największych trucicieli (w tej grupie znalazła się tylko jedna elektrownia z innego kraju - bułgarska Marista East 2).

    10 największych zakładów odpowiedzialnych było aż za jedną czwartą emisji sektora elektroenergetycznego w Unii. Z tym że elektrownia należąca do Polskiej Grupy Energetycznej przoduje w rankingu
    nieprzerwanie od jego początku w 2005 roku. Faktem jest, że 3 znajdowały się w Polsce, a 6 - w Niemczech.

    Dodatkowo dla Niemców, kwestia energetyki i klimatu to również kwestia polityczna. Bundestagu rządzi bowiem koalicja Zielonych, Socjaldemokratycznej SPD i liberałów z FDP, a kwestia bezpieczeństwa energetycznego, kosztów transformacji, rosnących rachunków i w końcu wygaszenia elektrowni jądrowych budzi duże emocje.

    - Energetyka jest problemem obecnego rządu. Nie współgra z wizją zazielenienia gospodarki. Choć Niemcy zapowiedzieli, że to tylko czasowy powrót do węgla, może on wpłynąć na opinię niemieckiego społeczeństwa i
    ocenę obecnego rządu - podsumowuje Adam Juszczak.


    ::"--Polska z krytyką się wstrzyma, bo wraz z Niemcami odpowiada za
    ponad połowę emisji CO2 w UE.


    znów ten bełkot niekumatych Zenków

    CO2 jest gazem życia dla roślin
    a rośliny stanoią pokarm zwierząt i ludzi
    a zierzęta stanowią pokarm dla ludzi

    Czyli czym więcej CO2 tym mniej głodu na świecie

    Co ma znaczenie to Retencja Wody w gruncie, na powierzchni ziemi.

    Para wodna H2O jest jedynym gazem cieplarnianym, który ma znaczenie ( Water Cycle - Nobel Prize 2021)

    Przekonałem już Antoniego, szefa ONZ, aby zaniechał codziennego bełkotu w internecie nt. rzekomo szkodliwej emisji CO2.

    Przekonałem Komisję Europejską, Radę Europy, UNFCC Genewie
    i wszystkich innych pseudonauczkowych Zenków, którzy od lat kłapali szczękami, że CO2 szkodliwe, że żyli w błędzie, czyli w grzechu od lat.

    Jedynie para wodna jest gazem cieplarniamnym, który ma znaczenie dla klimatu na ziemi.

    Climate Changes to prawidłowość, bo klimat jest zmienny i się zmienia
    i to jest starożytna tautologia Heraclitusa

    Wszystko płynie
    Wszystko się zmienia

    Everything flows
    Panta rhei

    Szkodliwego wirusa CO2 rozpyloli na świecie
    ludzie od Al Gore'a, Profesora Manna, panelu UNFCC z Geney,
    bo za to zarobili nna politycznego Nobla Pokojowego, czyli nie naukowego

    Bo wirus CO2 to była agenda polityczna, aby zniszczyć chiński przemysł, emitujący miliardy ton CO2

    Ale dzisiaj gospodarka chinska to miliard zainstalowanych solarów i 100.000 zainstalowanych turbin wiatrowych

    Czyli wirus CO2 ich nie tylko nie osłabił ale wzmocnił 100-krotnie

    A w San Francisco, Denver, ludzie leżą tysiącami na ulicy dniami i nocami.

    Przed wielu wielu laty pracowałem w projekcie US EPA, czyli Hamerykańskiej Agencji Ochrony Środowiska
    i zbudowaliśmy model emisji pyłów z kominów przemysłowych, mapy rozkładu zanieczyszczeń oparte o emisje mierzone
    non-stop, pomiar róży wiatrów
    i to była podstawa do zlikwidowania w Polsce 100.000 kominóww przemysłowych, ciepłowni osiedlowych, kotłowni w szkołach,
    bo one emitowały zanieczyszczenia, pyły, spaliny, sadzę, gdyż nie było filtrów

    Ale emisja CO2 zawsze była zdrowa i pożądana przez florę, bo CO2 to gaz życia dla roślin

    Lobbyści od CO2 będą jeszcze istnieli w kolejnych latach, bo przechwycili kontrolę nad rządami, bankami, przemysłem
    i mają stałe źródło finansowania bełkotu o szkodliwości CO2, bez wysiłku i pracy

    --- SoupGate-Win32 v1.05
    * Origin: fsxNet Usenet Gateway (21:1/5)