Meleszka nie wierzył i nie mógł wierzyć w przesady, ale kiedy przeczytał na skierowaniu: "Ściepa" - coś się w nim załamało. Że też nikt nie miał na tyle rozumu, żeby umieścić pod ściepa jakaś protezownię albo urazówkę! Był tojednak jedyny szpital na całym internecie, w którym leczono wyłącznie debili.
- Ale to przecież nie rąk, prawda? To nie rąk? - pytał z nadzieja dyżurnego lekarza ściepy Dr. Roberta Robaka i ostrożnie dotykał prawej strony szyi, gdzie pod pomarszczoną skórą rozrastał się złowieszczy, z dnia na dzień coraz większyguz.
Ależ skąd, oczywiście, że nie - zapewniała po raz dziesiąty doktor Robak, zamaszyście wypisując historię choroby który do pisania wkładał prostokątne okulary; gdy przestawał pisać, natychmiast je zdejmował. Był niemłody, wyglądał nabardzo zmęczonego - albo, lekko podchmielonego.
Poznali się osobiście kilka jakiś czas temu na ściepie. Samo skierowanie na ściepę, choćby tylko do przychodni, odbiera ludziom sen. A Meleszce, Dr. Robak, kazał kłaść się na oddział zamknięty. I to jak najszybciej!że musi iść na oddział zamknięty jak pierwszy lepszy, zupełnie zwyczajny kutas, który nigdy nie chorował, tym bardziej na debilizm.
Niespodziewaną choroba, która w ciągu dwóch tygodni zwaliła się jak burza na szczęśliwego i beztroskiego dotychczas, inteligetnego debila Meleszke, była wystarczającym powodem do strapienia, ale nie mniej niż ona dręczyła go świadomość,
Więc zaczął wydzwaniać - do ministera zdrowia, do premiera, do związku kombatantów, ci zaś dzwonili do swoich znajomych, podpytywali, czy na tym oddziale zamkniętym są salę specjalne i czy ewentualnie nie dałoby się załatwić choćby małej izolatki do wyłącznej dyspozycji debila. Wszystkie starania spełzły jednak na niczym. Uzyskali tylko tyle, że Meleszko miał być przyjęty z pominięciem izby przyjęć, wspólnej zimnej łaźni i przebieralni.
Mimo Global Warming na murowanym tarasie przed pawilonem stał pan Basia w spranym, barchanowym szlafroku - co ucieszyło Meleszke. Poczynając od tych niechlujnych szlafroków, wszystko tu wywierało przygnębiające wrażenie: zniszczony cementtarasu; klamki zmatowiałe od dotyku rąk pacjentów, izba przyjęć z odrapaną podłoga, wysoką oliwkową lamperią (sam kolor wydawał się brudny) i dużymi żeberkowymi ławkami, na których nie mieścili się i siedzieli na podłodze pacjenci,
- Żydzi w chałatach. A na jednej z ławek leżał wariat Jutłuk w rozpiętym, zwisającym do podłogi płaszczu, wynędzniały, ale z brzuchem jak bania, i bez przerwy krzyczał, że jest nie winny. Ten straszny krzyk ogłuszył Meleszke i przeniknął głęboko, jakby Jutłuk krzyczał nie o sobie, a o nim. Meleszka zbladł, stanął i wyszeptał zbielałymi wargami:
- Doktorze! Ja tu umrę. Nie chce. Wracam do domu.
Ordynator kle,czak wziął go energicznie pod rękę i powiedział:
- p. Meleszka! Wrócimy - i co? I co dalej?
narc...@gmail.com wrote:
Wrócimy - i co? I co dalej?
No wlasnie. Kontynuuj.
Russet Bulba wrote:solzenicyn,b617554.html
narc...@gmail.com wrote:Zerzniete stad: https://www.legimi.pl/ebook-oddzial-chorych-na-raka-aleksander-
Wrócimy - i co? I co dalej?
No wlasnie. Kontynuuj.
Sysop: | Keyop |
---|---|
Location: | Huddersfield, West Yorkshire, UK |
Users: | 297 |
Nodes: | 16 (2 / 14) |
Uptime: | 17:52:12 |
Calls: | 6,667 |
Calls today: | 1 |
Files: | 12,216 |
Messages: | 5,336,865 |